Federico Delbonis, mistrz Pucharu Davisa, który widział grę Mastantuono: „Miał imponujący forehand, ale nie przekonałoby go to do kontynuowania gry w tenisa”.

„Oto Delbonis” – mówi matka czekająca na syna przed szkołą Inmaculada Concepción w Azul. „Tak, tak, wasze dzieci chodzą do tej szkoły” – dodaje inna matka na chodniku na ulicy Colón. I tak rzeczywiście było. W jego elektrycznoniebieskim SUV-ie zaparkowany był były tenisista, który dał Argentynie punkt zwycięstwa, dający jej pierwszy w historii Puchar Davisa zwycięstwo nad Chorwacją w Zagrzebiu w 2016 roku. Kiedy podeszli do niego reporter i fotograf gazety, bez problemu otworzył szybę i drzwi swojego pojazdu. Przywitał ich serdecznie i wspomniał, że czeka na swoje dzieci, po czym zaczął rozmawiać o tym, jak Franco Mastantuono rewolucjonizuje Azul. „Będę na ciebie czekał” – powiedział, zanim wyszedł z rodziną, umówiwszy się wcześniej na spotkanie z Clarin w swoim domu.
Po pewnych uzgodnieniach dotyczących harmonogramu, ze względu na zajęcia dzieci, spotkanie odbyło się w porze przekąski. Mate, ciasteczka, gorąca czekolada i soki na kuchennym stole. Wita go żona Virginia, a obok domu przechodzą jego synowie Mateo (5) i Simón (2), którzy bawią się z innym małym przyjacielem. Dziewczynka, Celina (11), była na zajęciach. W telewizji Barcelona i Inter mordują się golami w Lidze Mistrzów. Po przyjęciu wywiadu Delbonis zmienia koszulę i zaprasza nas do salonu, gdzie przygotowuje fotel, abyśmy mogli usiąść. Panuje tam spokój, który kontrastuje z gorączkowymi wspomnieniami z jego życia jako tenisisty i podróży po całym świecie.
„Jestem zadowolony z mojego życia po przejściu na emeryturę. Ostatnio dużo czasu spędzam w domu, robię rzeczy, których nie mogłem robić przez 15 lat kariery, jak na przykład prowadzę codzienne życie dzieci i żony, co sprawia mi przyjemność, ponieważ wcześniej tego nie robiłem. Zaczynam drugą fazę ze wszystkim, co się z tym wiąże, z obowiązkami, z innym rodzajem przygody, fazę, w której odkrywam siebie na nowo, ponieważ zawsze wiedziałem, co robić, a teraz muszę wymyślić, co będę robić w tenisie” – powiedział Delbonis, który w wieku 34 lat cieszy się czasem, który ma na przykład na przygotowanie grilla w domu dla swoich przyjaciół w dzień powszedni, co miało miejsce kilka godzin po wywiadzie.
- Więc zamierzasz nadal grać w tenisa...
Tak, nadal będę interesować się tenisem. Pracuję nad kilkoma projektami, które dają mi siłę i entuzjazm. Zamierzam zacząć podróżować i szkolić dzieci wchodzące do świata zawodowego. Dzisiaj jest tak, jak mi się podoba, ale w przyszłości może się to zmienić, bo jestem jeszcze bardzo młody i wiele rzeczy może się zmienić. Ale dziś jestem bardzo szczęśliwy z tego etapu, który zaraz rozpocznę.
- A mecze pokazowe? Czy mogą pojawić się nowe wydarzenia na wzór tych z udziałem Del Potro i Djokovica?
- Pojawiła się możliwość współpracy z Juanem Martínem i Novakiem, a ta wystawa była nowym i ekscytującym wyzwaniem. Nigdy wcześniej nie byłem po tej stronie boiska; Zawsze byłem na boisku, a teraz nadeszła moja kolej, żeby być poza nim. To są nowe rzeczy, których doświadczam i które dają mi doświadczenie.
- Co sądzisz o obecnej kondycji argentyńskiego tenisa?
- Fran Cerúndolo, który jest obecnie liderem argentyńskiego tenisa, radzi sobie bardzo dobrze. On gra w niesamowitego tenisa, ma spektakularne uderzenia, a jeśli uda mu się to rozkręcić, nie będzie miał żadnych ograniczeń. Może być na górze. Oczywiste jest, że musi dalej pracować. To bardzo zdrowy dzieciak, chcę go obserwować i wspierać, tak jak są inni: (Francisco) Comesaña, który dopiero wchodzi w rytm, Tomy Etcheverry, który nie przeżywa najlepszego okresu, ale ma umiejętności, aby to zmienić.
Federico Delbonis, jego żona Virginia i trójka ich dzieci po hołdzie, jaki otrzymał podczas Argentina Open 2024 z okazji przejścia na emeryturę. Zdjęcie Sergio Llamera/Argentine Open Press
- Czy wkrótce będziemy myśleć o nowym pokoleniu, o którym będzie się mówić?
- Myślę, że mamy już nowe pokolenie, z sześcioma lub siedmioma zawodnikami w pierwszej setce i tyluż innych, którzy znajdą się w pierwszej dwusetce... Argentyna zawsze jest na ustach wszystkich w świecie tenisa. Zawsze znajdzie się jakiś argentyński tenisista, który trafi na pierwsze strony gazet, i to napawa nas dumą.
A jak oceniasz argentyńską reprezentację na Puchar Davisa?
- Wszystko może się zdarzyć, ale Puchar Davisa to teraz dziwny format, którego nie potrafię rozgryźć i który pełen jest niespodzianek. Z jednej strony to dobrze, ale nie jestem do końca przekonany, że gra odbywa się tylko w jednym miejscu. Myślałem, że będzie dobrze, ale się myliłem. Byłem za wprowadzeniem zmian, ale nie przyniosły one żadnego efektu, a Puchar Davisa stracił wiele ze swojego ducha, odkąd rozgrywany jest tylko przez jedną drużynę. Kiedy graliśmy u siebie i na wyjeździe było zupełnie inaczej, przyjemniej. Miejmy nadzieję, że uda się wrócić na właściwe tory. I jest to podobne do czasów, gdy ja grałem.
Jakie wspomnienia przychodzą Ci na myśl w związku ze zwycięstwem w Pucharze Davisa?
- Wiele, ale Puchar Davisa, który wygraliśmy, jest już tylko wspomnieniem. Oczywiście, za każdym razem, gdy o tym przypominam, jest to coś pięknego, zwłaszcza gdy nadchodzi czas naszego poświęcenia. To właśnie wtedy więcej osób przypomina Ci o wydarzeniach tego dnia lub więcej filmów pokazuje Ci je lub opowiada o nich. To będzie wspomnienie, które pozostanie w mojej pamięci i wszędzie. Dzięki Bogu będę to mieć i nigdy tego nie stracę.
- A szczególnie to, co wydarzyło się w Azul i powitanie, jakie ci zgotowali...
-To, czego doświadczyłem tutaj w Azul było niesamowite. Powitali mnie wozem strażackim... Na początku nie chciałem przechodzić przez takie powitanie, bo miałem zaplanowane wakacje z rodziną, ale przyznali mi rację i mieli rację. A cóż mogę powiedzieć ludziom, którzy tam, gdzie dorastałem, witali was i obejmowali tak samo mocno, jak tamtego dnia, i nadal to robią. Mieszkańcy Azul są niezwykle przyjaźni i otwarci na moje doświadczenia i na to, co dzięki nim we mnie wywołują.
Zdjęcie: David Fernández "width="720" src="https://www.clarin.com/img/2025/05/06/AAVELI0yR_720x0__1.jpg"> Przyjazd Delbonisa wozem strażackim do Azul po zdobyciu Pucharu Davisa.
Zdjęcie: David Fernández
-Jak analizujesz obecną rotację zawodników w rozgrywkach tenisowych?
-Prawdą jest, że odmawialiśmy lub nie chcieliśmy uwierzyć, że ta zmiana pokoleniowa nastąpi, ale naturalnie tak się stało. Rogera (Federera) i Rafaela (Nadala) już z nami nie ma i mamy nadzieję, że (Novak) Djokovic wytrzyma jeszcze parę lat, tak długo jak będzie miał na to ochotę i będzie miał potencjał, by wygrać Wielkiego Szlema, bo dziś to właśnie utrzymuje go przy życiu na tym turnieju. A kiedy przejdzie na emeryturę i miną lata, wszystko, co zrobili, będzie docenione o wiele bardziej. I dzięki Bogu mamy teraz te dwa zjawiska, Alcaraz i Sinner. Mam wielką słabość do Alcaraz. Kiedy udaje mu się przekazać tę radość na boisku, jest zawodnikiem, który nie ma żadnych słabości. W takich momentach on się wyróżnia, potrafi kontratakować, grać szybko, strzelać do siatki, potrafi wyciągnąć gniazdo z kapelusza, jest charyzmatyczny, prawie wszystko robi super dobrze, to zawodnik, za którego zapłaciłbym bilet. Poszedłbym to zobaczyć i siedziałbym przez pięć godzin, tak jak robiłem to z Federerem, Nadalem i Djokoviciem.
-Czy Alcaraz i Sinner odcisną swoje piętno na tym pokoleniu?
-Myślę, że Alcaraz i Sinner będą znakiem rozpoznawczym tego pokolenia. Zawsze trudno jest znaleźć wpis o kimś, kto odegrał ważną rolę w sporcie, ze względu na pseudonimy, które się wtedy pojawiają, a są one bardzo trudne, ale myślę, że każdy ma swój własny ślad, zarówno Carlos (Alcaraz), który ma swoją tożsamość z charyzmatycznej perspektywy, jak i Sinner, który ma swoją tożsamość z powodu swojej nienagannej gry. Myślę, że oba wydarzenia wyznaczą nową erę i powinniśmy się nimi cieszyć. To będzie inne. Ludzie przyzwyczaili się do widoku innych potworów, ale to już przeszłość. Myślę, że epoki się zmieniają, a każda z nich ma swoją niepowtarzalność.
-Co sądzisz o dopingu Sinnera?
- Potwierdzono, że Sinner stosował doping, ale nie znam szczegółów, ponieważ nie śledzę na co dzień rozgrywek tenisowych, więc nie mogę nic powiedzieć ani wyrazić opinii. Udowodniono, że nie przyjął tej substancji celowo, został więc skazany, ponieważ substancja znajdowała się w jego organizmie, a on będzie musiał poradzić sobie z tą presją i zachować większą ostrożność przy wszystkim, co przyjmuje do swojego organizmu, wiedząc, że oko cyklonu będzie nad nim w każdej pojedynczej sprawie.
Z którymi graczami, z którymi grałeś w tenisa, zaprosiłbyś się na grilla lub usiadł przy drinku?
-Z Leo Mayerem i Facu Bagnisem, którzy są moimi dwoma dobrymi przyjaciółmi. Z Facu, bo znamy się odkąd mieliśmy 12 lat, a z Leo Mayerem przeżyliśmy razem wiele, a nasze rodziny są także bardzo dobrymi przyjaciółmi. Istnieje świetna relacja. Co więcej, żona Leo jest matką chrzestną mojego średniego syna. Mamy też inne wspólne sprawy, inne więzi poza tenisem i rzeczy, które pozostaną w naszym życiu po przejściu na emeryturę. Jestem przyjacielem prawie wszystkich. Nie mam złych relacji z nikim, ale z tymi dwoma mam większe powiązania i mogę rozmawiać o rzeczach, które sprawiają mi trochę trudności z innymi.
-Czy rywalizacja nigdy nie mieszała się z przyjaźnią?
- Na szczęście udało mi się dobrze przeżyć to, co było rywalizacją z przyjaźnią. Nigdy nie miałem z nikim problemów i mogę usiąść i napić się kawy z większością osób, z którymi mam kontakt. Oczywiście, są ludzie, którzy – czy to ze względu na język, czy brak pokrewieństwa – nie mają żadnych relacji, ale wtedy mógłbym nawiązać relacje z niemal każdym i dzielić się posiłkiem. Z tej perspektywy nie przekazałem żadnej iskry ani drobnego problemu, który mógłbym mieć na korcie tenisowym, na zewnątrz. Zawsze tam zostawał, na boisku.
-Jak odbierasz rewolucję, którą Franco Mastantuono wywołał w Azul?
- Miasto i mieszkańcy są zadowoleni z tego, co mówi Franco Mastantuono, i on na to zasługuje. To zdrowy młody mężczyzna, który dopiero zaczyna swoją karierę, która, jeśli dobrze ją wykorzysta, może przynieść mu wiele korzyści. I to, co mu się przytrafia, bardzo mnie cieszy, po pierwsze dlatego, że utożsamiam się z piłką nożną, w którą bardzo lubię grać, a po drugie dlatego, że chłopak z Azul może być na pierwszych stronach gazet i mieć wielkie cele na przyszłość. To jest coś, z czego miasto powinno bardzo skorzystać, przejąć te wartości i starać się je maksymalnie wykorzystać, aby gwiazdy wyłaniały się nie tylko w sporcie, ale we wszystkich dziedzinach. Ponieważ Azul musi wykorzystać wszystkie obszary, a dzięki temu, co robi Franco, w mieście powinny zacząć pojawiać się problemy.
-Czy znasz Franco osobiście?
- Znam Franco i jego otoczenie. Ma wspaniałe ludzkie cechy.
-Widziałeś go w klubie wioślarskim, jak grał w tenisa? Czy chciałbyś przekonać go, żeby kontynuował grę w tenisa?
- Nie widziałem go zbyt często grającego w tenisa, ponieważ gdy on zaczynał, ja skupiałem się na swojej karierze zawodowej i podróżach. Ale pamiętam, że wtedy wysłali mi filmik i bardzo spodobała mi się jego właściwa strona. To było imponujące. Nie sądzę, żeby udało mi się go przekonać do dalszej gry w tenisa. Wiem, że lubił oba sporty, ale ta decyzja była bardzo osobista. Jestem zadowolony z decyzji, którą podjął, ponieważ wybrał to, czego chciał, i to się opłaciło.
-Czy istnieje jakiś związek między tymi dwoma sportami?
-Kiedy uprawiasz jeden sport, a potem zaczynasz uprawiać inny, masz pewną przewagę w ruchu, w koordynacji ciała, niezależnie od dyscypliny. Oprócz tego, że w piłkę nożną gra się nogami, a w tenisa rękami, w tenisie do poruszania się trzeba używać również stóp. Ponadto widać, że ma on wrodzoną zdolność. Uważam, że to bardzo inteligentny dzieciak, który rozwija się w świetnym tempie, mając zaledwie 17 lat i grając w drużynie takiej jak River, ma mnóstwo szans na wszystko, ponieważ nie chcę go ograniczać do jednej rzeczy ani nadawać mu przezwiska, ale ma obiecującą przyszłość i to mnie cieszy, ponieważ on, jego rodzina i ludzie wokół niego na to zasługują. To są ludzie, których bardzo cenię i cieszę się, że takie rzeczy im się przytrafiają.
-Czy tenis dał Ci chęć rywalizacji?
- Tenis z pewnością dał mu tę chęć rywalizacji. Jest urodzonym zawodnikiem, widać to po jego postawie; Każdy, kto śledzi jego karierę, widzi ogromne zmiany w krótkim czasie. I widać, że sytuacja poprawia się bardzo szybko. Jego reakcja jest bardzo uderzająca.
- On sam ustali swój pułap, zawsze ustala go sam, każdy może latać na swój własny sposób, więc byłoby niegrzeczne z mojej strony mówić, jaki jest jego pułap lub czy go nie ma. Każdy wybiera, czego chce od życia i kariery, a pułap, jaki sobie wyznaczy, będzie dla niego odpowiedni. Niedługo skończy 18 lat i będzie mógł sam za siebie decydować. To wielka odpowiedzialność, ale jednocześnie piękna.
-Czy zobaczysz go wkrótce w Europie?
-Gdziekolwiek pójdzie lub zdecyduje się zostać na dłużej, będzie to dla niego najlepsze. Chciałbym, żeby założył koszulkę reprezentacji narodowej i żeby piłkarz Azul znów znalazł się w składzie argentyńskiej drużyny narodowej, tak jak stało się to z Matíasem Almeydą. Byłoby wspaniale.
Clarin